Ejtafon i ucieczka ze Strefy
Ejtafon urodził się w Sektorze B-17, jednym z ostatnich miejsc, gdzie cyberprzepływ danych był ściśle kontrolowany przez Korporację. Strefa Komfortu – jak nazywali ją mieszkańcy – była niczym więcej jak cyfrową klatką. Świat zewnętrzny istniał, ale tylko na ekranach terminali. Algorytmy dbały o wszystko: pożywienie, rozrywkę, sen, a nawet relacje społeczne.
Jednak Ejtafon czuł, że coś jest nie tak. Jego sny wypełniały obrazy, których nigdy nie widział – neonowe aleje, stalowe wieżowce tonące w mgle i ludzie bez identyfikatorów Korporacji, wolni, choć brudni i zmęczeni. Wiedział, że to nie była iluzja wgrana przez system.
Jego decyzja zapadła pewnej nocy, gdy włamując się do wewnętrznej sieci, odkrył zakazaną informację:
Strefa Komfortu to więzienie
Każdy, kto próbował uciec, znikał. Oficjalne raporty mówiły o "dezintegracji w procesie adaptacyjnym", ale Ejtafon wiedział, że to tylko korporacyjna nowomowa na egzekucję.
Plan
Nie mógł po prostu odejść. Strefa była otoczona czujnikami termicznymi i dronami patrolującymi każdy metr. Potrzebował maskowania podczerwieni, a jedyny sposób, by je zdobyć, to włamać się do magazynów Bionetek. Problem? Były zabezpieczone neuroblokadą, rozpoznającą myśli intruza.
Ale Ejtafon miał coś, czego nie miały algorytmy Korporacji – wyobraźnię.
Za pomocą prymitywnego interfejsu stworzył fałszywą świadomość, symulację lojalnego obywatela. Gdy podłączył ją do sieci magazynu, neuroblokada zeskanowała "umysł" jego cyfrowego sobowtóra, uznając go za autoryzowanego użytkownika. System wpuścił go do środka.
Znalazł maskowanie podczerwieni, ale również coś więcej – mapę tuneli serwisowych prowadzących poza Strefę Komfortu.
Ucieczka
W nocy wślizgnął się do tunelu. Betonowe ściany były pokryte pleśnią – nikt tu nie zaglądał od dekad. Jego interfejs na siatkówce wyświetlał trasę. Miał siedem minut, zanim systemy diagnostyczne wykryją nieautoryzowane użycie tunelu.
Sześć minut.
Drony w sieci sygnalizowały anomalię, ale jeszcze nie znały jej źródła.
Pięć minut.
Poczuł chłodne powietrze. To nie była symulacja – to było prawdziwe powietrze.
Trzy minuty.
Zerwał się alarm. Ktoś w centrali musiał zauważyć tunel.
Dwie minuty.
Wybiegł na powierzchnię. Miasto za murem było inne, brutalne, chaotyczne – ale żywe. Neonowe reklamy migotały nad brudnymi ulicami, a tłum ludzi poruszał się pod cieniem dronów monitorujących.
Ejtafon wziął głęboki oddech.
W końcu był wolny.
Teraz musiał tylko przeżyć.